Środa, 20 grudnia, 20:15
Chłodny wiatr otulił jej ciało, przez co mocno zadrżała. Zarzuciła na głowę kaptur i zawiązała mocniej beżowy szalik znajdujący się na jej szyi.Całkowicie odizolowała się w ten sposób od nieprzyjemnego uczucia. Kochała zimę, ale w tej okolicy temperatura zawsze wydawała jej się niższa.Otworzyła oszklone drzwi kwiaciarni.Od razu poczuła podmuch ciepła, przez co na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Powitana ciepłym uśmiechem starszej właścicielki kupiła jedną białą różę, i jak zawsze bez słowa wyszła. Spoglądając na zegarek przyspieszyła wiedząc że niedługo musi pojawić się w domu. To był tylko odruch, doskonale wiedziała że nie zdąży na czas. Zwolniła kroku od razu kiedy w oddali dostrzegła niski murek wykonany z szarej cegły. Zatrzymała się tuż przed nim i zacisnęła powieki. Nie była pewna czy dobrze robi odwiedzając to miejsce. Za każdym razem przywoływało u niej bolesne wspomnienia, których nie potrafiła wyrzucić z głowy. Nie chciała ich opuszczać, ale w głębi duszy wiedziała, że jeśli tego nie zrobi nigdy nie zacznie normalnie żyć. Otworzyła żelazną furtkę, dzięki której przekroczyła granicę dobrze znanego jej Londyńskiego cmentarza. Pustki jakie tu panowały były zupełnie normalne, o tej porze ludzie zazwyczaj siedzą z rodziną przy herbacie rozmyślając o tym jakie ciasta upiec na święta, czy jakiego koloru bombki powiesić w tym roku na choince. W jej głowie krążyły inne myśli, zastanawiała się jak tym razem miną jej święta bez taty. Bez jego ciepłego uśmiechu i dużej świeżej choinki, którą co roku przywoził od Pana Johnsona. Razem jeździli do niego by wybrać ta najpiękniejsza, która miała zagościć na środku salonu. Od dwóch lat w domu nie pachnie już świerkiem ani żywicą. Teraz miejsce starej ozdoby zajmuje sztuczna choinka, która nie przynosi problemów, a po świętach wystarczy ją schować na strychu, by ponownie wyciągnąć za rok. Ten mały szczegół jakim jest świąteczne drzewko miał dla niej ogromną wartość. Za każdym razem przypominał jej wspólne chwile z ojcem, za którymi tak bardzo tęskniła. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się w odpowiedniej alejce. Stanęła przed standardowej wielkości grobem, wykonanym z ciemnego marmuru. Położyła na nim różę i jak zawsze przejechała dłonią po srebrnych napisach. Do tej pory nie mogła uwierzyć że to właśnie imię i nazwisko jej ojca widnieje na nagrobku.
''Anthony Moore 1966 - 2010''
Otarła jedną samotną łzę spływająca po jej zaróżowionym policzku i usiadła na małej zardzewiałej ławeczce, która zaskrzypiała pod jej ciężarem. Dawniej przychodziła tu by porozmawiać z ojcem, a raczej przeprowadzić samotny monolog. Teraz milczała. Od kilku miesięcy przychodziła tu po prostu pomilczeć, wiedziała że jej słowa nic nie znaczą, a ona i tak nie uzyska odpowiedzi. Jej drobne ciało przeszedł dreszcz spowodowany kolejnym mroźnym powiewem wiatru. Nie było to dla niej niczym dziwnym, ponieważ miała na sobie tylko cienki jesienny płaszczyk, który nie dawał jej wystarczającej ilości ciepła. Spojrzała ostatni raz na wypukłe litery i wstała idąc w stronę wyjścia. Noc była wyjątkowo ciemna, dzięki czemu wiele kolorowych zniczy wyglądało pięknie. Tylko one dodawały ciepła temu miejscu. Kolejny raz przekroczyła furtkę cmentarza tym razem w odwrotną stronę. Już w oddali ujrzała przystanek autobusowy do którego zmierzała.
***
Środa, 20 grudnia, 22:10
-Bella, gdzie ty znowu byłaś? - już w progu domu usłyszała krzyk. Wzdychając zdjęła płaszcz i odwiesiła go na niewielki drewniany wieszak stojący niedaleko drzwi. Jej stosunki z matką nigdy się nie układały, dlaczego? Sama nie wiedziała, może jej zaangażowanie było za małe, nie to na pewno nie to. Ona starała się jak tylko mogła, do tego stopnia, że teraz wszystko miała gdzieś. Zupełnie odpuściła sobie wszelkie próby zbliżenia się do rodzicielki. Chcąc uniknąć kolejnej rozmowy udała się w kierunku schodów, ale jak zawsze została zatrzymana.
-Bella wróć tutaj - nerwowy ton kobiety przyprowadzał ją o dreszcze. Odgarnęła włosy na jedną stronę i zdjęła postawioną stopę ze schodka wracając do kuchni w której przebywała jej matka.
-Słucham? - zapytała stając w progu drzwi.
-To ja słucham, gdzie znowu byłaś? - zapytała kolejny raz. Dziewczyna od razu mogła poznać po niej zdenerwowanie, zazwyczaj rozładowywała je krążąc po pokoju lub nerwowo pocierając dłońmi. Tak było i tym razem, oparta o blat ściskała w ręce czerwone jabłko, jakby chciała je zmiażdżyć pozbawiając okrągłego kształtu.
-Byłam u taty - wypowiedziała przypatrując się jej poczynaniom z owocem.
-Bella, nie rozumiesz że o tej porze jest niebezpiecznie, mogło ci się coś stać
-Mam 19 lat, a poza tym od kiedy ty się o mnie martwisz? - spojrzała jej w oczy czując że jak zwykle nie będzie wiedziała co powiedzieć.
-Od zawsze, jestem twoją matką i mam prawo się o ciebie martwić, kiedy będziesz miała własne dzieci zrozumiesz jak to jest być rodzicem.
Westchnęła słysząc to samo zdanie z ust kobiety. Za każdym razem powtarzała jej wykutą na pamięć regułkę. Prychnęła i kolejny raz udała się w kierunku schodów.
-Bella! - kolejny raz usłyszała nerwowy ton matki, jednak zlekceważyła ją i ruszyła w stronę swojego pokoju.
Włączając muzykę udała się do łazienki na wymarzony prysznic. Jednak wiedziała że nawet on nie sprawi że łatwiej zaśnie. Po wizycie u ojca nigdy nie potrafiła zmrużyć oka, jej głowę zaprzątało za dużo myśli, które nie pozwalały jej na to. Nałożyła na siebie ciepły dres i weszła do łóżka przykrywając się grubym kocem. Po chwili dołączył do niej szczeniak o imieniu Lucky. Dave kupił jej go na 19 urodziny, twierdząc że powinna mieć kogoś takiego. Nie mylił się, pies zawsze potrafił ją pocieszyć i sprawić że na jej twarzy choć na chwilę zagości uśmiech.
Sprawdziła pocztę internetową chcąc uciec myślami do czegoś innego, jednak okazała się ona pusta z wyjątkiem kilku reklamówek, które zaraz znalazły się w koszu. Zamknęła laptopa i chwyciła za telefon, który przed wyjściem zostawiła w domu. On również milczał. Czuła silną potrzebę rozmowy. Jedyną osobą która mogła jej pomóc była Sophie, nie zastanawiając się dłużej wykręciła numer do czerwonowłosej czekając aż usłyszy jej głos.
-Cześć Beli - na jej twarz od razu wypełznął uśmiech
-Hej
-Jak się trzymasz? - czerwonowłosa doskonale wiedziała że przyjaciółka dzwoni do niej tylko w potrzebie, zazwyczaj nigdy tego nie robiła, tylko od razu odwiedzała ją w domu. Mieszkały niedaleko siebie, dzięki czemu zawsze mogły się spotkać.
-Znowu się z nią pokłóciłam - wymamrotała spoglądając na kręcącego się na pościeli zwierzaka.
-Bell, nie możesz po prostu przyjąć jej zasad, zrozum tak będzie lepiej dla ciebie i dla niej
-Chyba tylko dla niej - zakpiła - Ja będę jak na smyczy
-To twoja matka, ma prawo się o ciebie martwic
-Wiesz co? Gadasz jak ona, najwyraźniej muszę pogadać sama ze sobą pa - nerwowo przerwała połączenie i opadła bezwładnie na poduszkę. Miała wszystkiego dosyć, nikt nie potrafił jej zrozumieć, nikt nie potrafił postawić się w jej sytuacji. Jedynym wyjściem dla brązowowłosej był sen.
***
Czwartek, 21 grudnia, 7:15
Irytujące pikanie zbudziło dziewczynę z błogiego zajęcia jakim był sen. Wyłączyła wciąż działający budzik i naciągnęła koc na oczy. Jednak poczucie obowiązku nie pozwalało jej na dalszy sen. Wiedziała że musi udać się na zajęcia, czy tego chciała czy nie. ''Jeszcze tylko dwa dni'' - pomyślała i zmusiła się do wstania. O dziwo udało jej się to za pierwszym razem, dlatego od razu udała się do łazienki, żeby łóżko nie wabiło jej swym urokiem. Dyrektor nie pozwalał uczniom na wcześniejsze opuszczenie szkoły przed świętami, dlatego też musieli dokończyć bieżący tydzień i sumiennie uczęszczać na zajęcia. Dziewczyna zaśmiała się myśląc ile osób pojawi się w szkole. Doskonale wiedziała że większość z jej rówieśników odpuści sobie lekcje i zostanie w domach pomagając rodzinie w świątecznych przygotowaniach. Ona jednak nie miała na to ochoty, wolała siedzieć na zajęciach z matematyki niż pomagać matce w porządkach. Jeszcze większym pocieszeniem było to że miała dzisiaj całkiem luźne lekcje takie jak fizyka, angielski i biologia, a do tego cztery godziny zajęć tanecznych, co tylko dobrze wpływało na jej humor. Szybki prysznic postawił ją na nogi. Błyskawicznie ubrała się i wróciła do łazienki w celu zrobienia makijażu. Nie zajął on jej wiele czasu. Kiedy wróciła do pokoju okazała się nie być sama. Na łóżku zastała Max'a, który nie wyglądał najlepiej. Rozczochrane włoski, a do tego kraciasta piżamka.
-Cześć kochanie - uśmiechnęła się do niego gładząc po głowie - A ty jeszcze nie gotowy? - zapytała pakując torbę.
-Nigdzie nie idę - założył rączki i pokręcił śmiesznie główką
-Rozumiem że nie masz ochoty iść do przedszkola?- usiadła obok niego biorąc chłopca na kolana
-Nie
-Czyli zostajesz w domku ty leniuszku - zaśmiała się gilgocząc go
-A ty ? - zapytał z nadzieją podnosząc głowę na dziewczynę
-A ja muszę niestety iść do szkoły - zrobiła smutna minkę - ale jak wrócę to razem się pobawimy - zapewniła go na co na małej twarzyczce od razu pojawił się szeroki uśmiech.
-A teraz wracasz do łózka, założę się że się nie wyspałeś - uśmiechnęła się i wzięła chłopca na ręce niosąc do pokoju. Położyła go w niewielkim łóżku i całując w policzek opuściła pomieszczenie.
W kuchni zastała Matkę i Dave'a siedzących przy stole. Nie mając ochoty na jakakolwiek rozmowę otworzyła lodówkę i spakowała do torby dwie niewielkie butelki wody.
-Nie zjesz z nami? - zapytał ojczym uśmiechając się z nad gazety.
-Nie, śpieszę się - odwzajemniła uśmiech i nakładając tym razem ciepłą zimową kurtkę wyszła z domu. Miała sporo czasu do rozpoczęcia zajęć, ale spóźniające się autobusy często nie pozwalały jej na późniejsze wyjście z domu. Dopiero teraz poczuła jak bardzo jest zmęczona, zupełnie wyczerpana psychicznie.
Cześć kochani!
Co tam u was? Jak po świętach? Niech zgadnę, jesteście tak najedzeni że nie możecie już patrzeć na to wszystko? Ja też :P Może jakieś prezenty pod choinką?
Sama nie wiem, to chyba nie ma sensu... Pisząc ten rozdział zastanawiałam się czy w ogóle umiem jeszcze pisać, bo jak na razie to mam co do tego grube wątpliwości. Ten rozdział kleiłam i kleiłam i uznałam że dodam taki, po prostu nie mam już siły nic w nim zmieniać. Pozostawiam wam do oceny rozdział na górze. I jeszcze jedno pytanie, wolicie narrację pierwszoosobowa, czy trzecioosobową, taka jaka jest w tym tekście? Dajcie znać na dole.
Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach wpiszcie się w zakładce ''czytelnicy''.
Trzymajcie się cieplutko.
Kocham
Emily<3
świetny ;) Bardzo mi się podoba ;p
OdpowiedzUsuńnie kończ z pisaniem!
OdpowiedzUsuńumiesz pisać i piszesz bardzo ładnie, może ci wena na chwilę uciekła:)
czekam na następny rozdział.
zapraszam do mnie: http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńPomimo, że dopiero zaczynasz to opowiadanie, już mi się strasznie podoba. Wydaje mi się o niebo lepsze od poprzedniego.
A ty? Och Kochana, rośniesz w oczach. Coraz cudowniej wychodzi Ci tworzenie historii.
Jak dla mnie.. Bardzo lubię narrację trzecioosobową, ale ty pisz jak Ci wygodniej. :)
http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
Dziękuję Ci za szczerą opinię kochanie ;)
UsuńMożliwe że mój pierwszy blog był dla mnie pewnego rodzaju wstępem do pisania. Postaram się a by to opowiadanie było znacznie lepsze od tamtego.
Jeszcze raz dziękuję <3
ciekawy rozdział. To zależy od ciebie czy wolisz pisać w pierwszej czy trzeciej osobie, dla mnie nie ma to zbytnio różnicy, ale nie wiem jak inni :) Czekam na kolejny :) i zapraszam do mnie http://live-the-moment-of-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZgadzam się z dziewczynami powyżej, cudowny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńTwój styl i sposób pisania jest coraz lepszy :D Oby tak dalej ;) Co do narracji .. Ja wola czytać jak opowiadanie jest pisane w pierwszej, jednak to nie znaczy, że nie bd tego czytała :D Podoba mi się, więc bd :*
Czekam na nn ;)
http://milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com <-- Zapraszam na nn :)
+ Informuj mnie o nn na blogu z zakładce spam jak możesz :D
Omomomom , boski *____* Ja chce już następny ; D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział : D Zdaję mi się, że lepsza byłaby narracja pierwszoosobowa.
OdpowiedzUsuń