sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 4 ''Nie sądzisz, że to w jakimś stopniu przeznaczenie?''

 Poniedziałek, 25 grudnia

Przecierając oczy Bella rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym spędziła ostatnią noc. Puste kubki i okruchy czekoladowych ciastek wciąż znajdowały się na stoliku. Przeciągając się leniwie, poskładała ciemny koc, który okrywał jej ciało i posprzątała naczynia pozostawiając salon w stanie nienaruszonym. Zajrzała do sypialni od razu uśmiechając się na widok śpiącego chłopaka i zakładając płaszcz opuściła mieszkanie.
Pora powrócić do rzeczywistości.

***
Dziewczyna przemierzała ośnieżone chodniki, mijając co jakiś czas wesołe rodziny. Miasto było zupełnie spokojne, co pozwalało jej na parę chwil samotności. Miała ogromną ochotę potańczyć, ale wiedziała, że szkoła świeci pustkami i nie będzie miała możliwości się do niej dostać. W końcu dotarła na właściwą ulicę, odetchnęła kilkakrotnie, otwierając drzwi. W środku pachniało ciastem, a ciepłe powietrze drażniło jej zmarznięte policzki.
-Kto tam? - z kuchni dotarł stłumiony głos jej matki. Przełknęła ślinę wchodząc w głąb mieszkania, aż napotkała zatroskany wzrok kobiety.
-Bella! - wykrzyknęła rzucając się w jej stronę. Mocno uściskała dziewczynę, sprawiając, że niemalże brakowało jej powietrza. Brązowowłosa pragnęła, by matka zawsze okazywała jej tyle uczuć, lecz wiedziała, że to nierealne. - Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy - pogłaskała jej zimny policzek, uśmiechając się ciepło.
-Przepraszam - szepnęła dziewczyna - chciałam pobyć trochę sama, bardzo cieszę się z twojej ciąży - przyznała, wysilając się na uśmiech. Trudno było jej zmusić się do tego gestu, a kobieta doskonale o tym wiedziała. Ucałowała jej policzek i wysłała dziewczynę w stronę pokoju, tłumacząc by zaraz wróciła na posiłek.

***
-Mamy nadzieję, że ci się spodoba - mężczyzna z uśmiechem wręczył dziewczynie niewielkie pudełko, zapakowane w złoty papier. Max bawił się na dywanie nowymi zabawkami, a pies wesoło merdając ogonem ciągnął za kapeć Belli. Dziewczyna rozerwała kawałek papieru, nie mogąc się doczekać, aż w końcu zobaczy zawartość pudełka. Czuła się jak małe dziecko, choć wiedziała, że czasy dzieciństwa nigdy nie powrócą. W końcu dotarła do ciemnego pudelka, delikatnie podnosząc jego wieczko. Zakryła usta dłonią, dostrzegając co się w nim znajdowało. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, nie wierzyła, że jej marzenie mogłoby się spełnić. Delikatnie chwyciła za jednego buta i pozbyła się kapcia, którym od razu zajął się pies. Wsunęła bladoróżową baletkę na swoją szczupłą stopę, gładząc jej miękki materiał.
-Dziękuję - szepnęła, posyłając uśmiech mamie i Dave'owi. Od zawsze marzyła o takich właśnie butach, a teraz wiedziała, że będzie tańczyć w nich do upadłego.
-Mam nadzieję, że nie będziesz spędzać całych dni na uczelni - kobieta zaśmiała się,choć Bella mimo wszystko traktowała dom jak miejsce do spania. Dziewczyna odwzajemniła tylko uśmiech i wróciła do podziwiania prezentu, który sprawiał jej radość do końca dnia.

***
Czwartek, 27 grudnia

-Dobrze kochani, mam nadzieję, że święta minęły wam wspaniale, jednak musimy wracać do pracy - Danielle klaszcząc, przechadzała się po sali. Zawsze robiła to, aby uciszyć rozmowy. Kiedy w końcu uzyskała uwagę wszystkich znajdujących się na sali, kontynuowała. - Jak wiecie konkurs taneczny odbywa się za niecały miesiąc, a ponieważ chcę aby dwójka z naszej grupy wzięła w nim udział, musimy zacząć ciężko pracować, by przekonać się kto z was jest najlepszy, za 5 minut zaczynamy - uśmiechnęła się w stronę Belli i zniknęła za drzwiami szatni. Brunetka westchnęła, rozglądając się nerwowo po całej sali. Miała nadzieję, że Tom zjawi się w przeciągu pięciu minut, bo jeżeli nie, będzie mogła pomarzyć o udziale w konkursie. Nie miała partnera, który mógłby zastąpić przyjaciela,a bez niego nie zatańczy.
-Dobrze, możemy zaczynać - ponownie usłyszała entuzjastyczny głos nauczycielki i podniosła się z ziemi na jej słowa. Po środku parkietu znajdowało się 7 par, które tylko czekały na polecenia drobnej dziewczyny.
-Bella, gdzie twój partner? - zwróciła się w stronę brunetki, czekając na odpowiedź.
-Nie mam pojęcia, nie mam z nim kontaktu - westchnęła odkładając telefon do torby. Zdążyła wykonać tysiące połączeń do Toma, jednak on nie dawał żadnego znaku życia.
-Nie ma możliwości, abyś nie tańczyła - Danielle założyła ręce, zastanawiając się co zrobić. Po krótkiej chwili uśmiechnęła się sama do siebie, kierując się w stronę swojego niewielkiego gabinetu. Wróciła ciągnąc za rękę zdezorientowanego chłopaka. Bella miała ochotę zapaść się pod ziemię, gdy tylko dotarło do niej kto jest wcześniej wspomnianą osobą. Nie widziała go od momentu wieczoru wigilijnego i miała nadzieję, że tak właśnie pozostanie.
-To mój chłopak Liam, pożyczę ci go dzisiaj - zaśmiała się - To Bella, poznajcie się- wskazała w stronę brunetki. Na twarzy Liama pojawił się lekki uśmiech, ruszył w stronę dziewczyny, puszczając jej oko. Nie było możliwości, żeby nie odwzajemniła uśmiechu, na jego widok jej serce od razu przyspieszało.
-Dobrze, koniec zamieszania, zaczynamy - słodki głos dziewczyny znowu wypełnił pomieszczenie, doprowadzając wszystkich do porządku. Duża dłoń mężczyzny oplotła talię Belli, na co przeszedł ją niechciany dreszcz. Nawet nie zauważyła, kiedy muzyka zaczęła grać, a jej ciało mimowolnie poddało się tańcu. Dziewczyna nie sądziła, że chłopak potrafi tak dobrze tańczyć, jednak tłumaczyła sobie to tym, że był związany z Danielle.
-Nie lubię, gdy ktoś ode mnie ucieka - szepnął do jej ucha. Spowolniła ruchy zaskoczona jego słowami, jednak szybko powróciła do rzeczywistości.
-Nie uciekam - odparła spoglądając w brązowe tęczówki. Mocniej ścisnęła, za jego ramię, chcąc podtrzymać wiarygodność jej słów.
-Nie sądzisz, że to w jakimś stopniu przeznaczenie? - zapytał nie odrywając od niej wzroku.
-To zwykły przypadek, one często chodzą po ludziach - odpowiedziała i oderwała się od jego ciała, wraz z zakończeniem piosenki. Uśmiechnął się pod nosem, ścierając kropelki potu, które zdążyły pojawić się na jego czole.
-Bardzo dobrze, widzimy się jutro, dziękuję wam - głos Danielle poinformował tancerzy o zakończeniu zajęć, na co wszyscy opuścili pomieszczenie. Bella udała się w stronę torby i zmieniając obuwie na ciężkie trapery ruszyła w stronę wyjścia.

-Liczę na kolejny przypadek - brunet pojawił się zaraz obok, wraz z tym samym uśmiechem.
Chciała odpowiedzieć, że też na to liczy, jednak jej mózg wyraźnie podpowiadał jej, aby nie mówiła nic.
-Świetni ci poszło Bella, jeśli Tom jutro się nie pojawi, powinniście tańczyć razem - nauczycielka przyznała, chwytając za dłoń Liama.
-Dziękuję - szepcząc z uśmiechem opuściła szkołę biorąc kilka większych oddechów. Nie mogła uwierzyć, że właśnie tańczyła z mężczyzną, na którego punkcie totalnie zwariowała.

***
-Ona cię znienawidzi, jeśli odbijesz jej chłopaka - Sophie krzyknęła, podskakując w miejscu.
-Ugh zamknij się, nie mam nic takiego w swoich zamiarach - brunetka westchnęła, uderzając lekko przyjaciółkę.
-A powinnaś - zaśmiała się czerwonowłosa, całując policzek dziewczyny.
-Jesteś okropna - Bella odwzajemniła uśmiech, owijając szyję ciepłym szalem.
-Widzimy się jutro na zajęciach, uważaj na siebie - mocno wyściskała dziewczynę, w końcu pozwalając jej opuścić mieszkanie.
-Jasne - szepnęła i ruszyła w drogę powrotną. Brunetka lubił spędzać wieczory z Sophie, ona zawsze poprawiała jej humor i pozwalała zapomnieć o rzeczywistości. Ciemne niebo z milionem jasnych gwiazd powodowało cudowną atmosferę na zewnątrz. Bella wybrała drogę, którą zawsze wracała do domu, pomimo braku oświetlenia doskonale wiedziała, gdzie zmierza. Nie bała się podążać ciemnymi uliczkami, znając dobrze dzielnicę miasta. Zamyślenie spowodowało, że całkowicie odpłynęła, nie zauważając, kiedy wpadła na umięśnionego mężczyznę.
-Uważaj jak chodzisz - syknął wrogo w jej stronę, Dostrzegła ogromny tatuaż na jego szyi i przenikliwe spojrzenie, które doskonale znała...

***
-Natychmiast przestań, będę cała mokra - dziewczyna wrzasnęła, uciekając od chłopaka, który rzucał w jej stronę ogromne kulki śniegu.
-Zmuś mnie - zaśmiał się, posyłając w jej stronę kolejną porcję białego puchu. Brunetka całkowicie straciła cierpliwość, kiedy zimna substancja znalazła się za jej plecami. Ze złością podbiegła do chłopaka i przewracając go na ziemie, obrzuciła jego twarz śniegiem, śmiejąc się przy tym jak małe dziecko.
-Tego ci nie daruję - szepnął i nabrał w ręce odpowiednią ilość puchu biegnąc w stronę uciekającej z wrzaskiem dziewczyny, wiedząc, że i tak ją dogoni.

***


Cześć kochani!
 Co powiecie na rozdziały co dwa tygodnie?
Będzie ktoś tu zaglądał?
Dajcie znać.
Kocham
Emily ♥

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 3 ''Nie sądzę aby było we mnie coś ciekawego''

-To jakieś szaleństwo! - pisnęła dziewczyna, a po chwili pomieszczanie wypełnił jej głośny śmiech.
-Cii - uciszył ją wysoki brunet przykładając swój palec do jej drobnych ust.
-Ale ja nie dam rady - kolejny raz zachichotała widząc jak chłopak pochyla się przed nią w wymownym geście. 
-Chcesz żeby było im dobrze? - zapytał nie ukrywając rozbawienia
-Oczywiście że tak - odparła już trochę poważniej opierając się o ramię bruneta.
-Więc wskakuj - kolejny raz pochylił przed nią plecy czekając aż zajmie na nich miejsce. Z lekkim wahaniem usadowiła się na jego barkach, by po chwili pisnąć przez  gwałtowne podniesienie się chłopaka. Z łatwością wślizgnęła się do pomieszczenia zabawnie wierzgając nogami. Brunet nie musiał długo czekać, kiedy dziewczyna ponownie pojawiła się w oknie podając mu dwie puchate kulki. Chwilę później sama zeskoczyła z murku odbierając od chłopaka jednego zwierzaka. Śmiejąc się  zaczęli biec w nieznanym kierunku jak najdalej od miejsca zbrodni. 

Niedziela, 24 grudnia
Kolejny wieczór Bella spędzała w łóżku wtulona w psa. Tak było od kilku miesięcy. Nie lubiła wychodzić z domu, bo właśnie wtedy musiała przybierać zupełnie inną osobowość. Ludzie już dawno po śmierci ojca przestali obchodzić się z nią jak z jajkiem, ale może ona właśnie tego potrzebowała? W tej chwili na pewno.
-Bella! - usłyszała wołanie kolejny raz je ignorując. Nawet dzisiaj w ten wyjątkowy wieczór nie chciała wychodzić z pokoju.Cichy szelest dochodzący zza drzwi poinformował ją że osoba za nimi wcale nie miała zamiaru odpuszczać.
-Bella - zadziwiająco ciepły głos jej mamy dobiegł ją zaraz przy jej uchu
-Dajcie mi spokój proszę - wtuliła się mocniej w szczeniaka
-Skarbie, nie zaczniemy bez ciebie - poczuła ciepły dotyk na czole -Proszę, zrób to dla Max'a.....dla taty - przerwała. W dziewczynie coś drgnęło, odchyliła miękki koc spoglądając na matkę. Kobieta siedziała na brzegu łóżka wyginając usta w lekkim uśmiechu.
-Zraz zejdę - szepnęła prawie niesłyszalnie. Kobieta uśmiechnęła się szerzej opuszczając mały pokój dziewczyny. Bella z trudem opuściła szczupłe stopy na zimną podłogę podchodząc do dużej szafy z ciemnego drewna. Od razu sięgnęła po wieszak z delikatną czarną sukienką. To właśnie ją podarował jej ojciec w ostatnią spędzoną razem wigilię. Nie potrafiła tak po prostu jej wyrzucić, czuła że niewielki kawałek materiału będzie przy niej zawsze. Spoglądając w lustro wiedziała że nie wytrzyma długo. Nienawidziła patrzeć na własne odbicie. W jej oczach była żałosną dziewczyną z marzeniami nie do spełnienia. Włosy związała w wysokiego koka eksponując dotąd zakryte wyraźne kości policzkowe. Starła ostatnią łzę z bladego policzka i jak najciszej potrafiła otworzyła drzwi wychodząc z pomieszczenia. Stąpając boso po drewnianych schodach wywołała ich kilkukrotny skrzyp uciszając rozmowy w salonie. Kiedy tylko stanęła przed dużym stołem nakrytym białym obrusem w domu zapanowała zupełna cisza. Dave od razu wstał z zajmowanego miejsca odsuwając krzesło czekające na drobną dziewczynę.
-Przepraszam że musieliście na mnie czekać - szepnęła usadawiając się na masywnym krześle.
-Ważne że z nami jesteś - mężczyzna uśmiechnął się wręczając w jej dłoń biały opłatek. Dzielenie się kawałkiem chleba nie znaczyło wiele dla dziewczyny, zawsze powtarzała wykutą regułkę dla każdej z osób. Nie działały na nią łzy matki i czułe uściski ojczyma. Nawet urocze usposobienie młodszego brata nie wywierało na niej znaczenia. Jeszcze nigdy nie była tak oschła dla swojej rodziny. Choć mówią że czas leczy rany jej było jeszcze ciężej. Coraz bardziej brakowało jej ojca i dzieciństwa, w którym on uczestniczył.
-Chcemy Ci coś powiedzieć kochanie - dziewczyna ocknęła się spoglądając w stronę kobiety. Jej policzki pokrywał naturalny zawsze towarzyszący jej rumieniec.-Spodziewam się dziecka - odparła cicho jakby bojąc się reakcji córki. Bella poczuła się jakby ktoś oblał ja kubłem zimnej wody. Czując napływającą falę łez odsunęła gwałtownie krzesło od razu wstając z miejsca.
-Przepraszam - szepnęła ścierając kilka kropel z policzka, które już zdążyły spłynąć po jej nienagannym makijażu. Narzucając na ramiona granatowy płaszcz wyszła z domu zostawiając rodzinę. Nikt nie próbował jej zatrzymać, wiedząc że nie da rady...

***
-Chodź - chłopak chwycił kościstą dłoń dziewczyny ciągnąc w swoją stronę. Napotkał go jednak jej opór, a drobne ciało wciąż spoczywało w tej samej pozycji.
-Jeśli zostaniesz tutaj kolejną godzinę spotkamy się na cmentarzu - odparł nadal nie zmieniając swojej spokojnej postawy. Odgarnął kilka drobnych kosmyków dziewczyny napotykając jej puste spojrzenie. Ciemne oczy wciąż wpatrywały się w dużą dłoń spoczywającą na jej czole. Chłopak od dłuższej chwili próbował złapać kontakt z dziewczyną zupełnie nie zwracając uwagi na jej wyraźną potrzebę samotności.
Zastanawiała się czy naprawdę jest ślepy czy powinna wywiesić sobie na czole kartkę z dużym czerwonym napisem ''Odpierdolcie się wszyscy''.
-Jeśli nie wstaniesz w ciągu minuty będę musiał użyć siły - warknął lekko podirytowany. Z natury był wyjątkowo spokojnym człowiekiem, jednak zupełna ignorancja i upartość dziewczyny powoli wyprowadzała go z równowagi. Gdyby nie fakt że jej drobne kończyny dygotały spoczywając na warstwie śniegu już dawno udałby się do domu. Jej wzrok kolejny raz powędrował na brązowe tęczówki chłopaka starając się wyczytać z nich wszystkie emocje. Posłał dziewczynie lekki
 uśmiech chcąc zachęcić ją do przystania na jego propozycję. Po chwili odetchnął głęboko, uśmiechając się jeszcze szerzej kiedy ujrzał przed sobą zabawnie poruszającą się osóbkę. Zaraz po usunięciu śniegu z ciemnego płaszcza dziewczyna stanęła przed chłopakiem czekając na jego reakcję. Dokładnie okrył jej ciało swoją kurtką i mimo wielu sprzeciwów brunetki zaprowadził ją w stronę swojego mieszkania.

***

-No to opowiadaj, co robiłaś o godzinie dziesiątej w wigilię w Londyńskim parku? - zapytał wpychając w jej dłonie kubek z parującym napojem. Nie czekając dłużej dziewczyna wzięła spory łyk parząc sobie tym samym język. Chłopak zaśmiał się z jej zabawnych ruchów zwracając tym samym jej uwagę.
-Byłam na spacerze - odparła krótko wlepiając wzrok w idealne rysy twarzy mężczyzny.
-Z tego co mi wiadomo to wigilię spędza się z rodziną - zaśmiał się czując się coraz bardziej niezręcznie przez przenikliwe spojrzenie brunetki.
-Jak masz na imię? - zapytała ignorując zupełnie to co powiedział chwilę temu
-Liam - odpowiedział wstając z miejsca 
-Nie zapytasz?
-O co?
-O moje imię
-Nie muszę Bello - uśmiechnął się pod nosem, biorąc łyk swojej herbaty
-Czemu to robisz?- zapytała nie spuszczając go z wzroku
-Co? - uniósł brwi przeczesując nerwowo włosy
-Dlaczego zabrałeś mnie tutaj?
-Nie lubię gdy takie dziewczyny jak ty są smutne, a do tego samotne - odparł dotykając jej dłoni spoczywającej na stole. Wyraźnie zaskoczona jego ruchem odwróciła głowę przełykając ślinę. Od śmierci ojca utworzyła naokoło siebie barierę, której naruszenie powodowało momentalne ostrzeżenie dla dziewczyny.
-Na pewno nie chcesz rozmawiać o tym parku? - przerwał ciszę uśmiechając się ciepło w jej stronę
-Nie ma w tym nic co by cię zainteresowała - kolejny raz wlepiła wzrok w ciemne oczy
-Jesteś pewna? - zapytał chcąc upewnić się czy nie wyciągnie niczego z brunetki
-Powinieneś inaczej układać włosy - zignorowała pytanie wkładając dłoń w jasne włosy chłopaka. Przeczesała je w odwrotną stronę uśmiechając się z efektu jaki uzyskała. W jej oczach i tak był perfekcyjny.
Cmoknął śmiesznie ustami przybierając 'korzystną' pozę tak by dokładnie zobaczyła jego profil. Nic się nie zmienił, nadal perfekcyjny. Kolejny raz w pomieszczeniu zapanowała cisza, która powoli przeradzała się w tą niezręczną. Teraz to on dokładnie obserwował jej jasne tęczówki, jakby chciał prosic o więcej rad dotyczących układania włosów
-Myślę że powinnam już iść - zaczęła kierując się w stronę drzwi. Jej zamiary zostały jednak przerwane, a ciepła dłoń bruneta spoczywała na jej ramieniu.
-Zostań - przeciągnął - Nie chcę być sam w 'taki' wieczór - pokreślił.
-Dobrze - zgodziła się od razu wracając w poprzednie miejsce. Tak naprawdę nie chciała wychodzić. Zapewne znów odwiedziłaby park zalewając się łzami. Usadowiła się na miękkiej kanapie rozglądając się po pomieszczeniu.
-Opowiesz mi coś o sobie?- zapytał siadając tuż obok. Być może był za blisko, ale nie przeszkadzało jej to. Dzisiaj nie ukrywała niczego i pozwalała sobie na wszystko. Taki miała zamiar.
-Ładnie pachniesz - przyznała opierając głowę na łokciach.
-Lubisz mówić co myślisz nie? - zapytał śmiejąc się
-A ty opowiesz mi coś o sobie?
-I ignorować moje pytania
-Nie sądzę aby było we mnie coś ciekawego - odparła ziewając lekko.
-Długo tańczysz? - również zignorował ją nie przejmując się tym czy byłoby to niegrzeczne czy nie. W końcu mógł grać na tych samych zasadach.
-Zaczęłam jak byłam dzieckiem - pierwszy raz tego wieczoru odpowiedziała na pytanie wywołując u chłopaka uśmiech.
-Dlaczego spędzasz sam wigilię?
-Cóż- przeciągnął zakładając ręce za głowę - Moja dziewczyna wyjechała do rodzinnego miasta i tak oto jestem sam - zaśmiał się nerwowo spoglądając w stronę Belli.
-Oh, to tak jak ja - przyznała rozpoczynając chwilę ciszy od razu przerwaną przez bruneta.
-Chodź musimy przygotować kolację - złapał drobną dłoń ciągnąc w stronę kuchni.
W towarzystwie ciastek i herbaty rozumieli się zupełnie jak najlepsi przyjaciele, ciesząc się swoim odmiennym wieczorem wigilijnym, który dla nich był wyjątkowy.

Cześć!
Jest tu jeszcze ktoś?
Ogłaszam ogromne święto, gdyż właśnie ukończyłam rozdział.
Po chwilach słabości otwieram bloga na nowo.
Liczę że nadal ze mną jesteście.
Kocham
Emily<3

*Tekst pisany kursywą to wspomnienia

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 2 '''...będziemy razem chodzić na spotkania Anonimowych Alkoholików''

Czwartek, 21 grudnia, 16:30

-Bella pośpiesz się! - czerwonowłosa dziewczyna nerwowo odgarniała spadającą na czoło grzywkę. Nie mogąc wytrzymać wstała z niskiej szkolnej ławki i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu. Zmęczenie jednak nie pozwalało jej na to, dlatego ponownie opadła na kawałek drewna. Jedyną rzeczą na jaką miała ochotę była herbata i dobry film w towarzystwie przyjaciółki.
-Bella! - ponownie warknęła podchodząc do drzwi i mocno w nie uderzając.
-Już idę, gdzie ci się tak śpieszy? - zapytała dziewczyna wychodząc z łazienki.
-Przypominam ci że zaraz będzie piąta, a ja jestem zmęczona - dodała z wyrzutem czerwonowłosa i narzucając na siebie płaszczyk w kolorze zgniłej zieleni opuściła pierwsza szatnię. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem na widok zniesmaczonej miny przyjaciółki i ruszyła w pogoń za drobną osóbką nie chcąc zostać w tyle. Coś jednak uniemożliwiło jej dalszy bieg i po chwili runęła na ziemię uderzając głową o oblodzone schody. Przez chwilę myślała że zaraz zemdleje, ale wstrząs obdarował ją tylko kilkukrotnymi zawrotami głowy. Syknęła chwytając się za obolałe miejsce i podparła się ręką na jednym ze schodów.
-Boże przepraszam, nic ci nie jest? - nie musiała długo czekać kiedy została podniesiona ze schodów dzięki umięśnionym ramionom. Nie mogła uwierzyć że widzi właśnie jego, pomimo że było bardzo ciemno, a okolicy nie oświetlała żadna uliczna lampa doskonale wiedziała że właśnie jest trzymana przez właściciela brązowych tęczówek o których myślała przez ostatnie kilka tygodni.
-W porządku? - chłopak powtórzył pytanie naciągając na czoło dziewczyny szarą czapkę. która zdążyła wystarczająco osunąć się z jej głowy. Uśmiechnął się delikatnie pomagając stanąć na nogi brązowowłosej.
-Tak - odpowiedziała i chwytając za ramię torby ruszyła w stronę stojącej po drugiej strony ulicy przyjaciółki.
-Uważaj na siebie! - usłyszała za plecami, ale kiedy odwróciła się jego już tam nie było.
Czerwonowłosa która widziała zdarzenie podbiegła do dziewczyny chwytając ją za rękę.
-Tak Sophie wracajmy już - powiedziała nawet nie czekając na pytanie, otrzepała kurtkę ze śniegu i zaciskając mocniej dłoń przyjaciółki pociągnęła ja w stronę przystanku autobusowego.

***

Czwartek, 21 grudnia, 19:15

-Bella na pewno wszystko w porządku? czerwonowłosa skierowała wzrok na przyjaciółkę dopiero teraz zauważając ze nie odezwała się ani słowem od dobrej godziny.
-Tak - odpowiedziała na odczepkę nawet na nią nie spoglądając.
-Bo wiesz mam wrażenie że przez ten upadek straciłaś umiejętność mowy - zaśmiała się. Kolejny raz zero reakcji.
-No pokaż co tam bazgrzesz? - z fotela przeskoczyła zwinnym ruchem na kanapę wciskając się pod miękki koc Belli. Brązowowłosa z prędkością światła zamknęła zeszyt i schowała go za siebie.
-Pokaż, tylko zerknę - błagała starając się wyrwać przyjaciółce zeszyt - Myślałam że nie mamy przed sobą żadnych tajemnic - naburmuszyła się zakładając ręce
-Soph to nic ważnego - oparła się o brzeg kanapy wzdychając - Masz, jeszcze nie skończyłam - podała jej zeszyt nie mogąc znieść utkwionego na sobie spojrzenia przyjaciółki.
-Przystojny - podsumowała obrysowując palcem wskazującym rysy twarzy mężczyzny - Kto to? - zapytała kierując wzrok z powrotem na dziewczynę.
-Nie wiem - wyszeptała wyrywając jej zeszyt.
-Bella nie rozumiem cię, zachowujesz sie jakoś dziwnie
-Daj mi spokój Sophie proszę, nic mi nie jest - rzuciła
-Na pewno wszystko w porządku?
-Ohhh dajcie mi wszyscy spokój - warknęła zamykając się w łazience. Chciała pobyć sama, miała dosyć pytań.
-Dobra jak będziesz chciała pogadać to wiesz gdzie mnie szukać - usłyszała charakterystyczny dźwięk zamka i już wiedziała że została sama. Nie mogła wytrzymać, usiadła przy brzegu wanny i tak po prostu zaczęła płakać, sama nie wiedząc dlaczego. Tęskniła za ojcem, wiedziała że on pomógłby jej w każdej sytuacji. W środku krzyczała, potrzebowała porządnego wstrząsu , porządnego spoliczkowania. Chciała w końcu się obudzić i zacząć żyć normalnie. Osunęła się na zimne kafelki zasypiając.

***

Piątek, 22 grudnia, 16:40

Lewa noga Belli spoczywała w rozdeptanym, wełnianym kapciu w jej pokoju i cieszyła się zupełnym odpoczynkiem, podobnie jak druga oraz reszta jej ciała które zajmowało miejsce na wygodnym łóżku. Wokół niej jak zawsze leżała sterta przeróżnych całkiem ważnych dla niej kartek.
-Cześć kochana! - w drzwiach pojawił się Tom uśmiechając się szeroko na widok przyjaciółki
-Tomy! - od razu rzuciła mu się na szyję mocno ściskając
-Mam wino, film i białą czekoladę, mogę wejść? - zapytał pokazując jej całą zawartość jaka trzymał w dłoniach.
-Jasne - zaśmiała się puszczając go przodem. Chłopak od razu zaczął przeglądać po kolei kartki. Nie chowała ich bo doskonale wiedziała że nie będzie o nic pytał. Przerwała mu jednak i wpychając rysunki do pudełka po łóżkiem pomachała przed nim płytą i uśmiechnęła się znacząco.

***

Oglądanie filmu dziewczyna rozpoczęła od wypicia duszkiem całego kubka wina. Skrzywiła się i wyciągnęła rękę z pustym kubkiem wymownie wskazując na butelkę.
-Poproszę jeszcze - Tom podniósł znacząco brwi, ale nic nie mówiąc napełnił naczynie do pełna. Brązowowłosa wypiła łyk, próbując skoncentrować się na filmie.
-Nie zapytasz o co chodzi?
-Powiesz jak będziesz chciała - odparł przykrywając ją dokładnie kocem.
-Racja - przyznała wtulając się w przyjaciela. Objął ją odwzajemniając uścisk.
-Następnym razem idziemy na spacer, bo jak każda nasza rozmowa odbędzie się w towarzystwie wina to będziemy razem chodzić na spotkania Anonimowych Alkoholików - zaśmiali się razem. On jednak doskonale wiedział że to własnie ona ma większe skłonności do alkoholizmu.
-Swoją droga jest całkiem smaczne - wtrąciła
-Tak masz rację - usmiechnął sie gładząc jej włosy
-Jak było na zajęciach? -podniosła się do pozycji siedzącej, kiedy przypomniała sobie o jej dzisiejszej nieobecności w szkole
-W porządku, nic nowego -uśmiechnął się - Dan prosiła cię żebyś zadzwoniła
-Mówiła o co chodzi ?
-Nie, może po prostu chce pogadać
-Pewnie tak - kolejny raz wtuliła się w chłopaka wracając do oglądania filmu.
Chciała jeszcze z nim porozmawiać, ale nie miała siły. Zasnęła.

***

Sobota, 23 grudnia, 9:00

-Co u ciebie tatku? - zapytała z trudem powstrzymując łzy. Obudziła się z pilną potrzebą odwiedzenia ojca. Zupełnie nie wiedziała dlaczego. Obiecała sobie że przyjdzie tu dopiero w pierwszy dzień świąt, ale jak zwykle nie mogła się powstrzymać. Po niecałej godzinie zdołała wykrztusić kilka słów. Czekała na odpowiedź wpatrując się w marmurowy nagrobek pokryty śniegiem. Jak zwykle jej nie uzyskała. Zapaliła mały czerwony znicz i dotykając srebrnych lliter ruszyła w stronę powrotną. Znowu się zaczęło, znowu nie będzie mogła zapomnieć jej głowę już teraz zaprzątają tysiące myśli o ojcu, a zamiast spędzić wigilijny wieczór z rodziną przy stole ona przepłacze go w swoim pokoju. Nigdzie się nie spiesząc powoli maszerowała chodnikiem obserwując dokładnie czerwoną kostkę. Myślała że jest tu sama, ale mysliła się. Dostrzegła młodego chłopaka stojącego przed niewielkim grobem. Przeszła obok, ale nie mogła być niezauważona. Cisza jaka panowała na cmentarzu pozwoliła wychwycić każdy najmniejszy dźwięk. Chłopak odwrócił się w jej stronę, a ona przeżyła szok. Widząc kolejny raz brązowe błyszczące tęczówki lekko zachwiała się w miejscu, ale szybko powróciła do stanu trzeźwości. Teraz mogła przyjżeć mu się dokładnie. Właśnie tak go sobie wyobrażała. Delikatne, ale męskie rysy twarzy i spierzchniete od zimna usta w lekkim uśmiechu. Brązowe niesforne włosy opadały na jego czoło poruszając się za każdym podmuchem wiatru.
-To ty - odezwał się podchodząc do dziewczyny -Chyba już się widzieliśmy prawda? - zawiązał mocniej szalik.
-Tak, nawet dwa razy
-Przepraszam, muzyka była naprawdę piękna i trudno było mi się oprzeć - odparł nieco zmieszany. Nie myliła się, to właśnie on perfidnie zakłucił jej taniec zamieszkując na dobre w myślach.
-Nie przeszkadza mi to - uśmiechnęła się ciepło i skierowała się w stronę powrotną. Nie chciała dłużej marznąć.
-Jesteś naprawdę świetna - dorównał jej kroku
-Dziękuję to miłe
-Z takim talentem powinnaś tańczyć u największych gwiazd - kontynuował . Ona cały czas obserwowała niezchodzący z jego twarzy uśmiech, od którego biło pozytywną energią.
-To nie dla mnie, nie zależy mi na sławie - zamilkł. Doszli do żelaznej furtki. Ona nie chciała odchodzić, pragnęła oglądać jego oczy przez całą wieczność. Wiedziała ze musi wracać, matka znowu nie da jej spokoju. Posłała mu jeszcze jeden ciepły uśmiech, starając się aby był najpiękniejszy i z trudem odwracając sią ruszyła w stronę przystanku.

Cześć kochani!
Należą wam się przeprosiny... Nie tylko za długą nieobecność, ale również za tez rozdział na górze. Po prostu was przepraszam, od dobrego tygodnia nie mogę nic napisać, nie wyobrażam sobie tego dalej. Potrzebuję trochę czasu a na pewno napiszę dla was coś znacznie lepszego, obiecuję. Kocham Emily<3
Szablon by S1K